Le Ballon Mag
  • Ligue 1
  • Les Bleus
  • Poza Granicami
  • Niższe Ligi
  • Retro
  • Youtube
  • Magazyn
CZYTAJ MAGAZYN
Le Ballon 6
Social Media
Twitter 2K Obserwujących
Twitter
Moje Tweet'y
Le Ballon Mag
Le Ballon Mag
  • Ligue 1
  • Les Bleus
  • Poza Granicami
  • Niższe Ligi
  • Retro
  • Youtube
  • Magazyn
  • Ligue 1
  • Retro

Wieczny sen Adamsa

  • 28 czerwca 2020
  • Michał Bojanowski

Udana kariera piłkarska, poukładane życie rodzinne z kochającą żoną i dwójką dzieci. Życie po życiu zapowiadało się dla Jean-Pierre’a Adamsa naprawdę owocnie. Niestety rutynowa operacja kolana, której doznał w trakcie treningów przygotowujących do wymarzonej roli trenera, doprowadziła do koszmaru, w którym trwa nieprzerwanie od 38 lat.

Pechowy zbieg okoliczności, błędy organizacyjne, nieprzygotowana kadra medyczna. Każda z tych rzeczy przyczyniła się do tragedii, której trzeba było uniknąć. Od niemal czterech dekad Bernadette Adams dzień w dzień czuwa przy mężu i cały czas wierzy, że postępy w medycynie pozwolą choćby jeszcze jeden raz usłyszeć głos Jean-Pierre’a, który po raz ostatni usłyszała 17 marca 1982 roku.

„Biały Wilk”

Dla rodziny urodzonego w Dakarze w 1948 roku Adamsa od początku najważniejsza była edukacja. Dopiero gdy chłopiec miał odpowiednie stopnie, mógł grać w piłkę. W trosce o dalszą rozwój wraz z babcią udał się do Europy na pielgrzymkę religijną, po czym został zapisany do szkoły we Francji, gdzie trafił pod opiekę francuskiej pary w Loiret – departamencie położonym nieco na południe od Paryża.

Wychowując się wśród białych rówieśników szybko zasymilował się i na każdym kolejnym etapie edukacji stawał się jedną z popularniejszych osób w szkole. Z tego okresu pochodzi również jego przezwisko „Biały Wilk”, które pieszczotliwe nadali mu znajomi.

Tułając się po niższych ligach zapewne niejednokrotnie zwątpił, że uda mu się uzyskać status profesjonalnego piłkarza. Tym bardziej, że w młodym wieku doznał ciężkiej kontuzji, która niemal przekreśliła jego dalsze plany trenowania, a także był uczestnikiem wypadku samochodowego i choć Adams sam nie odniósł poważnych obrażeń, jego bliski znajomy Guy Beaudot zginął.

Tak ciężkie przeżycia ostudziły nieco zapał Jean-Pierre’a do futbolu i mając 19 lat poszedł do wojska. Służba okazała się punktem zwrotnym w jego życiu piłkarskim. W tym okresie występował w drużynie wojskowej, gdzie – jeszcze jako napastnik – brylował, i z której został polecony w 1970 roku do Nîmes Olympique – jednej z lepszych drużyn we Francji na przełomie lat 60 i 70.

Tamten okres w historii klubu nierozerwalnie łączy się z postacią Kadera Firouda, byłego zawodnika Nîmes i późniejszego trenera, który zaliczył 782 mecze w roli trenera na najwyższym poziomie we Francji – drugi wynik w historii po Guyu Roux. Znając przeszłość Adamsa i widząc jego potencjał Firoud powiedział młodemu graczowi – masz już wszystkie cechy młodego wilka, ale jeśli się nie boisz pracy, staniesz się prawdziwym krokodylem (Les Crocodiles – przydomek Nîmes). Pod wodzą doświadczonego szkoleniowca i z żelaznym blokiem defensywnym stworzonym z Adamsa i Michela Mézy’ego po raz pierwszy w historii klubu awansowali do Pucharu UEFA, a w 1972 roku zdobyli wicemistrzostwo Francji i Coupe des Alpes.

Czarna straż

Udany sezon w lidze nałożył się na debiut w kadrze Les Bleus, choć tutaj trzeba podkreślić, że nie była to reprezentacja porównywalna do tej z ostatnich dwóch dekad. W trakcie czterech lat gry w kadrze zaliczył 22 występy. I mimo tego, że był to udany, indywidualnie okres dla Adamsa, to dla ekipy Tricolores już nie do końca – m.in. przegrane eliminacje do mundialu 1974 i Euro 1976. Z niewielu wygrywanych wówczas meczów na wyjeździe przez Francję Adams na pewno dobrze wspominał spotkanie towarzyskie z reprezentacją Polski w 1974 roku. Podopieczni Ștefana Kovácsa – nota bene jedynego w historii zagranicznego trenera Francji – wygrali 2:0, ale bardziej niż sam wynik zapamiętane zostały pomeczowe słowa selekcjonera, który zachwycony grą swoich stoperów (Jean-Pierre Adams i Marius Trésor) powiedział, że w końcu znalazł swoją czarną straż. Większość pozostałych meczów w kadrze Adams rozegrał właśnie przy boku Trésora – stanowili dobrze dobraną parę, pierwszy choć niewysoki (178 cm) był znany ze swojego atletyzmu, drugi natomiast postrzegany był jako dużo lepszy technicznie.

Wracając do ligowej piłki Adams w 1973 roku przeszedł do budowanej z dużym rozmachem Nicei i ta nowa przygoda zaczęła się wyjątkowo udanie, bo w pierwszym sezonie udało im się pokonać w pucharze UEFA Barcelonę i Fenerbahce, odpadając dopiero w 1/8 finału z FC Koeln, jednak ligowe rozgrywki zakończyli na niezadowalającej piątej pozycji. Mimo dużych nakładów finansowych drużyna z Lazurowego Wybrzeża nie osiągała odpowiednich wyników – wyjątek 1976 rok i wicemistrzostwo kraju – jednak przez cały ten okres wiodącą postacią zespołu był Jean-Pierre Adams. W 1977 roku 29-latek ponownie postanowił zmienić klub kuszony wizją kolejnego zespołu z ambicjami, budowanego w oparciu o doświadczonego stopera. Ponownie duże wydatki nie oznaczały pewności w osiągnięciu sukcesu i ostatnie dwa lata gry na poważnym poziomie kończył wraz z PSG w środku tabeli. Karierę Adams zakończył w FC Chalon, występując w jednej drużynie z Józefem Klose, ojcem legendarnego napastnika Miroslava.

Nadzieja umiera ostatnia

Po zakończeniu grania Jean-Pierre postanowił spróbować swoich sił w trenerce. W tym celu wyruszył do Dijon, aby odbyć tam kurs. Niestety na jednym z pierwszych treningów doznał kontuzji kolana, która wymagała operacji. Udał się do szpitala Édouard Herriot w Lyonie, gdzie lekarz ustalił datę zabiegu na środę 17 marca 1982 roku: data, która zbiegła się ze strajkiem w szpitalu. Duża liczba przypadków tego dnia w połączeniu z brakiem kadr wywołanych strajkiem doprowadziły do tego, że jak mówi żona Adamsa Bernadette: „Pani anestezjolog działała przy ośmiu pacjentach na raz, jak na linii montażowej. Jean-Pierre przez dłuższy czas był nadzorowany przez praktykanta, który powtarzał rok, i jak później przyznał w sądzie nie był w stanie wykonać powierzonego mu zadania”. Żona piłkarza żaliła się, że w takiej sytuacji powinni zadzwonić do niej i dać jej możliwość odroczenia tej niegroźnej operacji.

Tak się nie stało, Adams został źle zaintubowany i jedna z rurek miast wentylować, blokowała drogę tlenu do płuc, co doprowadziło do zatrzymania akcji serca i niedotlenienia mózgu. Po zakończeniu hospitalizacji w ramach ubezpieczenia społecznego Bernadette postanowiła zabrać go do domu, nie zgadzając się na zaproponowane ośrodki pomocy. Od tego momentu każdy dzień z ostatnich 38 lat w pełni został podporządkowany mężowi będącemu w stanie wegetatywnym. Z pomocą finansową ruszyły byłe kluby oraz zespół Variétés Club de France – zrzeszający osobistości medialne i związane ze sportem, aby zbierać fundusze w trakcie meczów charytatywnych. Jednak dopiero po 12 latach ciężkich walk w sądzie Bernadette wygrała proces, czym zapewniła fundusze na stałą opiekę dla męża. 38 lat wyrzeczeń ze strony Bernadette Adams, ale w wywiadach kategorycznie wyklucza możliwość poddania Jean-Pierre’a eutanazji. Piłkarz mimo stanu wegetatywnego nie jest podłączony do żadnych urządzeń podtrzymujących procesy życiowe. Sam oddycha, przyjmuje płynne posiłki, jest w stanie siedzieć w fotelu. W wywiadach żoną byłego piłkarza potwierdza, że póki Adams żyje, ma nadzieję na cudowne zakończenie tego długiego koszmaru.

Podobne Wpisy

Poprzedni Artykuł
  • Ligue 1

Ufaj, ale kontroluj

  • 4 czerwca 2020
  • Michał Bojanowski
Czytaj
Następny Artykuł
  • Ligue 1

Nowe porządki w AS Monaco

  • 28 lipca 2020
  • Michał Bojanowski
Czytaj
Kontynuując przeglądanie strony wyrażasz zgodę na używanie plików cookies. Poprzez zmianę ustawień w przeglądarce możesz wyrazić zgodę na ich zapisywanie lub je zablokować. By dowiedzieć się więcej zapoznaj się z Polityką plików cookies. Polityką plików cookies
Le Ballon Mag
  • Magazyn
  • Youtube
  • Redakcja
  • Współpraca
© 2016-2017 Le Ballon Mag. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Wpisz frazę w wyszukiwarce i wciśnij "Enter"