Pogrążone w sportowym marazmie Girondins Bordeaux zmierzało donikąd. Na ratunek utytułowanej drużynie ruszył wracający z emerytury Jean-Louis Gasset, którego głównym zadaniem było przywrócenie klubowi utraconej tożsamości.
Choć przygoda Paulo Sousy za sterami Bordeaux od dłuższego czasu nie miała racji bytu, a zeszły sezon, pod każdym względem był fatalny (o czym pisaliśmy w tekście „Cyrk na kółkach” nr 23/2020) dopiero na 10 dni przed startem aktualnych rozgrywek wybrano następcę Portugalczyka. Wybór zaskakujący, bo po burzliwym rozstaniu z Saint-Etienne wydawało się, że Gasset na dobre wziął rozbrat z profesjonalnym futbolem. Ponadto, zaczynając przygodę w Akwitanii w wieku 66 lat i 8 miesięcy, licząc od 1970 roku, stał się piątym najstarszym szkoleniowcem w Ligue 1 – Raymond Goethals (71 lat i 8 miesięcy), Guy Roux (68 lat i 10 miesięcy), Tomislav Ivic (68 lat i 5 miesięcy), Vahid Halilodzic (67 lat i 9 dni).
Ciągle drugi
Całą piłkarską karierę i 14 pierwszych lat w trenerce – jako asystent – Jean-Louis Gasset spędził w Montpellier, mieście rodzinnym i w klubie, w którego strukturach wraz ze słynnym prezesem Louisem Nicollinem działał jego ojciec Bernard Gasset.
Gdy po latach, zbliżając się do pięćdziesiątki, dostał szansę pracy jako numer jeden, odbił się od ściany. Trzy roczne epizody w Montpellier, Caen i Istres na długie lata ostudziły jego zapędy i powrócił do roli asystenta, w której zdecydowanie lepiej się czuł i dzięki której wyrobił sobie miano jednego z najlepszych fachowców we Francji.
Gerard Gili, były trener Montpellier, z którym Gasset współpracował w latach 90.: Jego siłą jest łatwość w nawiązywaniu kontaktów z zawodnikami. Jest bezpośredni, co ułatwia zrozumienie jego charakteru przez piłkarzy. Ta umiejętność w zacieśnianiu więzi w efekcie doprowadza do tego, że jego podopieczni bardzo otwarcie z nim rozmawiają, często prosząc Jean-Louisa o porady, zarówno te piłkarskie, jak i życiowe.
Jednak Gasset to nie tylko poczciwa gaduła, a trener z ogromnym doświadczeniem i dobrym warsztatem. Nie przez przypadek Luis Fernandez po okresie spędzonym w PSG poprosił Gasseta o dołączenie do jego sztabu w Espanyolu, a Laurent Blanc współpracował z nim nieprzerwanie przez 9 lat – najpierw w Bordeaux, później w reprezentacji, a na koniec w PSG.
W podobne, pozytywne, tony uderza aktualny szkoleniowiec Strasbourga Thierry Laurey, przyjaciel Blanca, który przez lata obserwował współpracę legendarnego piłkarza z Gassetem: Jest mistrzem taktyki, precyzyjny i odważny jeśli chodzi o ustalenie strategii gry. Będąc jego zawodnikiem wiesz, że gdy nie sprawdza się plan A, w odwodzie zawsze ma plan B i C gotowy do zaimplementowania. Ponadto Laurey z Gassetem mają wspólną, wieloletnią przygodę w latach 90 w Montpellier i jak twierdzi to dzięki aktualnemu trenerowi Bordeaux związał swoją przyszłość z zawodem trenera.
Namiętność do piłki i pozorny spokój wymieniane są jako ogromne atuty Gasseta. Jest opanowany, nie gestykuluje na ławce, nie wdaje się w słowne sprzeczki z sędziami czy innymi trenerami. Ten spokój trenera przekłada się na boiskowe zachowania jego podopiecznych, co można było zauważyć w aktualnej pracy w Bordeaux, ale także poprzedniej w Saint-Etienne.
Uznanie
Choć Gasset zapracował na markę gwiazdy wśród asystentów, tak cały czas nie miał w swoim CV udanej przygody jako pierwszy szkoleniowiec. Dopiero dzięki półtorarocznemu doświadczeniu w Saint-Etienne, grubo po 60 urodzinach, zyskał renomę.
Do ASSE notabene również przychodził jako numer 2 i wsparcie dla stawiającego pierwsze kroki w zawodzie Juliena Sable’a – zastąpił zwolnionego w listopadzie 2017 roku Oscara Garcię. Jednak już w grudniu samodzielnie przejął stery w klubie i mimo początkowego stąpania na krawędzi miejsca spadkowego, finalnie uplasował się z zespołem na siódmej pozycji, ocierając się o europejskie puchary.
Zaskakująco dobry wynik jeszcze polepszył w kolejnych rozgrywkach, zajmując czwartą pozycję. Jego umiejętności interpersonalne doprowadziły do odrodzenia nieco przykurzonych nazwisk: Debuchy, M’Vila, Kolodziejczak, Khazri, Cabella, które zadecydowały o udanej kampanii. Niestety zarząd nie był skory na sięgnięcia głębiej do kieszeni, co przesądziło o odejściu Gasseta z Saint-Etienne.
Po rocznej rozłące od futbolu w połowie sierpnia przejął Girondins Bordeaux. Wraz z nim do klubu dołączył Alain Roche jako dyrektor sportowy – były piłkarz i skaut Żyrondystów. Postawienie na dwie postacie z przeszłością związaną z klubem było jasnym sygnałem nowego startu w oparciu o ludzi mających w sercu klub z Akwitanii.
Proces poszukiwania tożsamości w Bordeaux idealnie prezentuje przykład stopera Paula Baysse’a. Mimo przejścia całego procesu szkolenia w Girondins – w trakcie którego miał styczność z Gassetem – nigdy nie zadebiutował w seniorskiej drużynie. Dopiero po dekadzie, w trakcie której wyrobił sobie renomę solidnego stopera, powrócił na stare śmieci. Kilka występów pod wodzą Gusa Poyeta, potem wypożyczenie do Caen, zdecydowanie nie był pierwszym wyborem, ale dopiero Paul Sousa na dobre zrezygnował z Francuza, który przez cały miniony sezon był poza kadrą meczową.
Przy ustalaniu składu na aktualną kampanię nikt Baysse’a nie brał pod uwagę, prócz Gasseta. Tak jak to było za kadencji w Saint-Etienne, tak i w Bordeaux szkoleniowiec postanowił odkurzyć gracza, o którym wielu zdążyło zapomnieć. Efekt zaskoczył wszystkich, bo rok poza futbolem nie wpłynął negatywnie na dyspozycję Baysse’a który wraz z Laurentem Kościelnym stworzył niezwykle szczelny duet stoperów, a do tego pochodzący z regionu.
Mimo pozytywnego, w porównaniu z zeszłym roku, startu, ciężko zakładać, że Bordeaux zawalczy o coś więcej niż środek tabeli. Pogrążona w finansowych problemach drużyna na 2 tygodnie przed końcem okienka nie przeprowadziła żadnego znaczącego transferu. Dopiero w ostatnich dniach klub zintensyfikował swoje działania, ale i tak ostatecznie pary wystarczyło tylko na sprowadzenie za darmo niegdyś gwiazdy, a teraz piłkarza próbującego wrócić do poważnej piłki Hatema Ben Arfę.
Kilka pierwszych spotkań pokazało, że mimo krótkiego czasu Jean-Louis Gassetowi udało się poukładać drużynę w defensywnie – 9 stracone bramki w dziewięciu spotkaniach – w ostatnim spotkaniu Monaco wbiło Girondins aż cztery gole. Jednak od dłuższego czasu u Żyrondystów brak klasowych zawodników w ofensywie, co przekłada się na małą zdobycz bramkową. Nowy szkoleniowiec postawił zdecydowanie odważniej na młodego Josha Maję, ale bez wsparcia drugiej linii będzie ciężko o regularność strzelecką Anglika i punktową Bordeaux.
Michał Bojanowski – Tekst pojawił się pierwotnie w tygodniku Piłka Nożna nr 40 (2020)