Świetne oceny uznanych gazet, zachwyty kibiców w mediach społecznościowych, nominacje do najlepszej jedenastki rundy jesiennej w Ligue 1 – tak Lucas Paquetá rozpoczął swoją przygodę we Francji. Nikt w Lyonie nie wyobraża sobie teraz zespołu bez Brazylijczyka, choć jeszcze kilka miesięcy temu wydawał się on jedynie nie do końca uzasadnionym kaprysem swojego utytułowanego rodaka, dyrektora sportowego OL, Juninho.
Trudno powiedzieć, żeby Paquetá był zawodnikiem, którego kibice Lyonu wyczekiwali z utęsknieniem. Powodem tego braku przekonania do nowego nabytku nie była jednak klasa piłkarska Brazylijczyka, o której w tamtym momencie pewnie mało który kibic był w stanie się rzetelnie wypowiedzieć, lecz sytuacja kadrowa Lyonu. Nie było sekretem, że w razie dobrej oferty właściwie każdy piłkarz OL był na sprzedaż. Najlepiej wyceniani gracze, tacy jak Houssem Aouar, Memphis Depay czy Moussa Dembélé, mogli śmiało myśleć o przeprowadzce pod warunkiem wpłynięcia oferty, którą Jean-Michel Aulas uznałby za satysfakcjonującą. Niewątpliwa dostępność najciekawszych piłkarzy Lyonu na rynku była jeszcze bardziej uwiarygodniona faktem przedwczesnego zakończenia sezonu 2019/20, który skutkował dużymi stratami dla całej francuskiej piłki. Być może najboleśniej odczuł je właśnie Lyon – ze względu na decyzję podjętą przez LFP, że o końcowej tabeli zadecyduje stosunek punktów do liczby rozegranych spotkań, drużyna musiała przetrawić tragiczną wizję pierwszej kampanii od 24 lat bez udziału w międzynarodowych rozgrywkach. Pomimo braku źródła pokaźnych przychodów z UEFY nikt w Lyonie nie wyobrażał sobie jednak, żeby zespół rozsprzedać bez odpowiednich wzmocnień, czyniąc go niezdolnym do walki o natychmiastowy powrót do rozgrywek europejskich. Oczywistym było, że skoro odejścia są tak prawdopodobne, to rozpatrywanie kandydatur na potencjalnych następców trzeba zacząć w trybie natychmiastowym.
Brazylijska więź
Ściągnięcie Lucasa Paquety było pomysłem Juninho, jednak trudno było w tamtym momencie oprzeć się wrażeniu, że ten transfer zakładał sytuację, że w klubie nie będzie już Aouara. Wydawało się, że odejście reprezentanta Francji da asumpt do odważniejszego przeczesywania rynku, zapewniając pokaźne fundusze zarówno na złagodzenie skutków pandemii, jak i udobruchanie niepocieszonych kibiców sprowadzeniem nowych zawodników. A było kogo sprowadzać: skład borykał się z wieloma problemami, nie bez przyczyny poprzedni sezon zakończył się fiaskiem. Wzmocnienia na bokach obrony wydawały się koniecznością. Nie było też pewności czy Marcelo, po co najwyżej przeciętnych ostatnich dwóch sezonach, będzie dawał wystarczającą jakość jako podstawowy stoper. Pomimo wyraźnej chęci gry formacją z trójką zawodników z przodu, nie dało się wskazać w kadrze drużyny właściwie żadnego skrzydłowego – Cornet został przekwalifikowany na bocznego defensora, z kolei Memphis Depay i Karl Toko Ekambi wykazywali cechy predestynujące ich raczej do gry na pozycji środkowego napastnika. Z kolei ze względu na to, że nie sprzedano ani Depaya, ani Dembélé, na pozycji środkowego napastnika zrobił się spory tłok, ponieważ mogli tam wystąpić również Ekambi i kupiony z Le Havre Tino Kadewere – rok wcześniej najlepszy strzelec Ligue 2.
Środek pomocy zaś, ze względu na fiasko próby sprzedaży Aouara, wydawał się ostatnią pozycją, która potrzebuje jakiegokolwiek przemeblowania – Guimarães, ulubieniec kibiców po błyskotliwych pierwszych miesiącach w nowych barwach, Caqueret, rewelacja fazy pucharowej Ligi Mistrzów, Aouar, jeden z najlepszych piłkarzy w Ligue 1, Thiago Mendes, który miał wprawdzie fatalny debiutancki sezon w OL, jednak rok wcześniej w barwach Lille był graczem najwyższej klasy i nikt jeszcze nie zamierzał go skreślać i Jean Lucas, który w kilku występach pokazywał, że ma potencjał. Trzeba zaznaczyć, że w skład tej formacji wchodził również Jeff Reine-Adélaïde, który zapowiadał się bardzo obiecująco, jednak po jego zaskakujących lamentach w mediach o braku możliwości odnalezienia szczęścia w barwach Lyonu oddano go natychmiast do Nicei, gdzie być może uda mu się osiągnąć piłkarskie katharsis. Trudno było więc zrozumieć decyzję, że to właśnie środek pomocy wymaga wzmocnienia piłkarzem, którego ściągnięcie zobowiązuje do wyłożenia niebagatelnej kwoty 20 milionów euro. Wśród kibiców panowało dość zrozumiałe poczucie, że Paquetá nie jest zawodnikiem całkowicie niezbędnym i pieniądze przeznaczone na jego transfer można było ulokować zdecydowanie lepiej, biorąc pod uwagę aktualne potrzeby. Okazało się jednak, że Juninho doskonale wie, co robi, stawiając sobie za cel odbudowanie niezwykle utalentowanego rodaka, który we Włoszech nie spełnił pokładanych w nim nadziei.
– Trafił do Milanu na początku 2019 roku za duże pieniądze. Wtedy klub miał spore problemy w drugiej linii, przez co od razu wskoczył do składu i pierwsze występy miał niezłe. Każdy spodziewał się, że powtórzy to w sezonie 2019/2020, ale niestety – wyglądał bardzo słabo. Zawodził cały Milan i Paqueta też. Gdy jednak cały zespół wrócił na optymalny poziom po wakacjach, Lucas za tym nie poszedł. Wyglądał jak wyobcowany, siadał na ławce. Odejście było najlepszym rozwiązaniem i dla niego, i dla klubu. Wydaje się, że przerosły go po prostu pewne trudności i już w tym środowisku nie zdołał wrócić do swojej najlepszej dyspozycji. Trener Pioli zawsze podkreślał, że to wielki profesjonalista i nie ma mu nic do zarzucenia, piłkarz i jego agent zresztą podobnie wypowiadali się o Milanie. A zatem chyba zwykłe wyczerpanie formuły, czasami tak się dzieje – podsumowuje włoską przygodę Paquety Marcin Długosz, Super Express.
Francuska przygoda
Po transferze do Lyonu pierwsze mecze nie były idealne – widać było, że Lucas potrzebuje jeszcze trochę czasu, zanim wejdzie na swój optymalny poziom. Mało kto jednak przypuszczał, że renesans formy nadejdzie tak szybko i tak spektakularnie. Co ważne, razem ze świetnymi występami Paquety zauważalnie rozwinęła się cała drużyna. Progres, który zanotował Lyon od przyjścia Brazylijczyka najlepiej obrazuje tabela Ligue 1. Po sześciu kolejkach wydawało się, że podopieczni Rudiego Garcii będą nadal tkwili w zeszłorocznym marazmie, plasując się z siedmioma punktami na odległej, czternastej pozycji. Od następnej kolejki nastąpiła jednak cezura – do końca rundy jesiennej Olympique zanotował dziesięć zwycięstw i trzy remisy, kończąc zimę na fotelu lidera, a Brazylijczyk zachwycił swoją grą całą Francję.
Lucas Paquetá to zawodnik, który świetnie panuje nad futbolówką. Prowadzi ją bardzo płynnie jednak największy podziw wzbudza to, jak skutecznie potrafi zabezpieczyć ją przed atakiem przeciwnika. Odebranie mu piłki jest zadaniem nad wyraz skomplikowanym. Były piłkarz Milanu jest również kreatywny, potrafi popisać się niekonwencjonalnym otwierającym podaniem, potrafi minąć przeciwnika dryblingiem, dobrze gra na jeden kontakt. Ogromnym plusem pomocnika jest to, że pomimo ewidentnych inklinacji do gry ofensywnej nie jest też statystą w defensywnej fazie gry. Nie zapomina o swoich obowiązkach w destrukcji i wywiązuje się w nich zdecydowanie powyżej normy – wraca do obrony, potrafi się wślizgnąć przed napastnika i zastawić się w taki sposób, że poirytowany rywal nie ma zbyt wielkiego pola manewru, najczęściej po prostu faulując gracza OL. Jego ambicja w grze na swojej połowie ma przełożenie w liczbach – w oczy rzuca się przede wszystkim statystyka popełnionych fauli na mecz, w której według whoscored.com Paquetá zajmuje drugie miejsce w Ligue 1, a bardziej zadziorny od niego jest tylko Fabien Lemoine z Lorient. Jedynym wyraźnym mankamentem w dotychczasowych występach pomocnika jest jego wynik w klasyfikacji kanadyjskiej – jedna bramka i dwie asysty to nie jest rezultat, który będzie atutem w oczach niedzielnego kibica.
Forma Paquety została dostrzeżona zarówno przez kibiców Lyonu, którzy już teraz formułują niezliczone peany na cześć nowego nabytku w mediach społecznościowych, jak i przez media – dla przykładu gazeta „L’Equipe” oceniła występy Brazylijczyka z PSG, Niceą i Lens na notę 8/10, co oznacza w ich nomenklaturze bardzo dobry występ, a nie zdarza się to wcale często wśród zawodników, którzy nie strzelili w spotkaniu żadnej bramki. Co więcej, Paquetá jest aktualnie zdecydowanym liderem rankingu na najlepiej ocenianego gracza Ligue 1 prowadzonej przez ten dziennik – średnia 6,4 to wynik aż o 0,3 lepszy od następnego w tej klasyfikacji Marquinhosa. Mecz ostatniej kolejki z FC Metz sprowadził jednak na ziemię zarówno mocno przeciętnego tego dnia Brazylijczyka, jak i cały zespół Lyonu. Pierwsza porażka Lucasa Paquety w nowych barwach prawdopodobnie podziała na niego mobilizująco, dzięki czemu jest spora szansa na olśniewający występ już w następnym występie. Niestety, ze względu na zawieszenie za kartki, nie będzie mógł on zagrać w derbowym meczu z Saint-Étienne, a trudno byłoby o dogodniejszy moment na zrehabilitowanie się. Dopiero spotkanie z Bordeaux będzie więc okazją do zaprezentowania tanecznych ruchów rodem z Ameryki Południowej, którymi Paquetá celebruje każdego zdobytego przez siebie gola.
Błażej Jachimski
(@BlazejJachimski)